Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

pan się zbliża „w zamiarach“, to niech się pan zachowuje po ludzku. Przytym wszystko to, co pan mówi, jest bezbożne — i nie wiem, czy pan nie jest jaki heretyk albo farmazon...
Pierwszy raz w życiu przyszło Konradowi na myśl, że można z panną rozmawiać „w zamiarach“. Ponieważ panna bardzo mu się podobała, nie widział nawet w tym wyrażeniu nic nieodpowiedniego.
Wędrowcy nasi, pożegnawszy obraz Veneziana — w niedługim czasie przejrzeli inne Sale Akademji — i wyszli na plac, gdzie przedewszystkim u straganiarza kupili w dwuch egzemplarzach barwną kopję tegoż tryptyku; poczym wzięli gondolę i popłynęli w stronę arsenału.
Mama, uzbroiwszy oczy w szkiełka na złotym łańcuszku, przyglądała się pałacom i kościołom na prawym i lewym brzegu kanału; Konrad oddał się kontemplacji panny Lenory, która go od pierwszej chwili bardzo zajęła.
To szczególne spotkanie jednej myśli, poprzedzone dreszczem specyficznym — stało się dla niego źródłem czarownych marzeń i wrażeń. I Lenora w jednej chwili uległa podobnym uczuciom. Zdawało się jej, niewiadomo dla czego, że oddawna doskonale zna Konrada — i czuła się z nim, jakby stara znajoma, pełna wiary i zaufania. Konrad, co musimy objaśnić dla czytelnika, zajmował się od długich lat sztuką hypnotyzmu; zwłaszcza sugiestja wzrokowa, poddawanie obrazów dowolnej treści i charakteru — była jego ulubioną dziedziną doświad-