się drugim, przestawało być sobą, wcielało się wzajemnie...
Po dwuch tygodniach zjednoczenie ich dusz było całkowite. Lenora z rozkoszą i ufnością poddawała się mocy duchowej Konrada — i ostatecznie to zjednoczenie przybrało tony barw jego duszy.
— Dobrze mi tak — dobrze mi z tobą! — Zdawała się mówić Lenora, upojona, niepomna niczego, prócz tych krain marzenia, do których ją wprowadził Konrad.
Powrócili razem, ale w Warszawie musieli się pożegnać. Lenora z matką pojechały w Mińskie, Konrad na Ukrainę.
Mama, jako osoba praktyczna, natychmiast po zapoznaniu się z Konradem — napisała do pewnej ciotki mądrej i wszechwiedzącej, aby ta dowiedziała się o Konradzie: kto, co, gdzie, jak, ile i t. d.
Referencje miała doskonałe, a że panna była zakochana, młodzieniec przystojny i wielkich zalet — więc, gdy nadeszła chwila, że Konrad się oświadczył o Lenorę pani matce, ta pobłogosławiła ich uroczyście, dając im jednocześnie niemało rad pełnych zdrowego rozsądku — i postanowiła, że skoro tylko żałoba się skończy, pojadą do Rzymu i tu w samej bazylice zawarty będzie związek Lenory z Konradem.
Konrad był skrępowany pracą w fabryce, zapowiedział jednak, że skoro tylko będzie mógł, przyjedzie do nich na wieś. Jakoż był parę razy, zawsze tylko na dwa-trzy dni — i natychmiast mu-
Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.