Historja, którą mi pan opowiada — mówił doktór — jest rzeczywiście tak dziwna, że niemal nieprawdopodobna. I gdyby pana nie znaleziono tam w tej szopie, na pustym podwórku... I pan istotnie nie wie, jakim sposobem pan się tam znalazł?
— Nie mam pojęcia...
— Jakieś działanie bezwiednych a nieznanych sił duszy, rozszczepienie jaźni nad wyraz ciekawe i wyjątkowe. Nie mogę jeszcze się zorjentować. Proszę mi powiedzieć tylko jedno: czy pan kiedy myślał o samobójstwie?
— O samobójstwie? Doktorze, wydobywasz ze mnie pamięć dawno minionych dni. Istotnie, byłem wtedy bardzo młody, blizko dziesięć lat temu, gdy mię naraz dotknęły dwa wielkie nieszczęścia. W życiu moim nastało załamanie. Miałem wtedy, pewnie pod wpływem rozpaczy, jakąś głęboko utajoną, odruchową dążność do samobójstwa, a która objawiała mi się raczej we śnie, niż na jawie — i przytym w sposób bardzo szczególny...
— Szczególny? Znów coś osobliwego?
— Być może. Miałem od czasu do czasu we śnie widzenie liczby. Nagle, niewiadomo skąd i jak, ukazywała mi się w ognistych cyfrach liczba 33. Dla czego 33 — nie wiem, ale, przez jakieś tajem-