Minęły cztery miesiące — i oto naraz we śnie najniespodziewaniej ostrzegł mnie jakiś nieznajomy.
Nazajutrz rano, skoro tylko wyszedłem na miasto, postanowiłem rzecz zbadać — i chodziłem od trafiki do trafiki.
— Proszę mi dać papierosów z fabryki Maraksudi.
— Niema — niema! — odpowiadano mi wszędzie. Nikt nie znał tej fabryki i już zacząłem drwić sam ze siebie, że wierzę nieznajomemu panu, którego widziałem we śnie. Naraz na pewnym sklepie ujrzałem napis:
Skład główny wyrobów tabacznych fabryki
I. N. Maraksudi w Symferopolu.
— Jest!
Kupiłem paczkę tych papierosów i zacząłem się im przyglądać. Były to papierosy zupełnie te same, które paliliśmy tajemnie, jako uczniowie II i III klasy.
Tyle lat minęło, zapomniałem o nich zupełnie; zapomniałem o tym bardziej jeszcze, niż o moim artykule, gdy oto we śnie przez jakąś cerebrację nieświadomą zostałem ostrzeżony.
Naturalnie artykuł poprawiłem.
Taki był mój sen i jego wynik w życiu realnym.
Dodam tu, że wszystko opowiedziałem dosłownie tak, jak mi widzenia senne pokazały — i że od siebie nie dodałem ani też nie ująłem ani jednego słowa.
Taki sam opis mego snu posłałem towarzystwu
Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.