— Dziękuję wam — mówi mama i jeszcze daje mu za to cztery grosze.
Heniuś krzywem okiem patrzy na stróża, w którym widzi jakąś tajemniczą i złowrogą potęgę. Ponieważ jednak i gniew mamy i niegrzeczność Heniusia już minęła, Marynia już nie zamierza sprawić mu lania; Heniuś to czuje i nabiera rezonu. Wincenty zaś poufnie dowiaduje się, co to napsocił ten młodzianek. Mama mu opowiada, a stróż zapewnia, że doniesie o tem węglarzowi i stójkowemu, co Heniusiowi się niezupełnie podoba. Węglarza się nie boi, to jakiś duch życzliwy, ale nie lubi stójkowego.
Że zaś właśnie w przedpokoju stał kosz do bielizny, Marynia, włożywszy Heniusia do kosza, powiada stróżowi:
— Weźcie go z sobą i zanieście tak do Wodnej Baby, niech go tam w Wiśle zatrzyma.
Heniuś się przeraża; nie chce iść do Wodnej Baby, ale Wincenty go uspokaja. Dowiedział się właśnie, że Wodna Baba pojechała do Jędzy, co mieszka w głębokim lesie w domku piernikowym, i dopiero na jesień powróci.
Heniuś odetchnął. Można powiedzieć, że mu się dziś nieźle udało, i zresztą, prawdę mówiąc, zdarza się to najczęściej. Mama, w grun-
Strona:A. Lange - Zbrodnia.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.