Strona:A. Lange - Zbrodnia.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

ja i tę dziewuchę kochał. Z początku — to jedna o drugiej — nic nie wiedziała; ale mnie zdradziła jedna pokojowa, co chciała żebym się z nią żenił. Dopiero, panie, jak się ta matka z córką pokłóciły, a zaczęły się wyzywać; ty taka — ty owaka! — to mnie wygnały precz. Byłem potem za stangreta u jednego bankierza, chrzczonego żyda; a jego żona znów mi się kazała kochać, a za to mi dawała różne prezenty... Teraz dopiero widzę, z jakiego niebezpieczeństwa łaska Boża mnie wyrwała; bo wiadomo, że Antykryst ma się narodzić z żydówki! Cóż by to było — o nieszczęsny Widłaku — (tu bił się mocno w piersi) — gdyby się Antykryst narodził z ciebie i z tej bankierzowej! Ale nie dopuścił Pan miłosierny do tego. Owszem — jedna dziewczyna, co, chciała żebym się z nią kochał — zdradziła mnie przed onym bankierzem, i ten mnie znowuż wygnał precz. — Poszedłem na inną służbę, a zawsze z grzechu w grzech i z piekła w piekło. Co te baby upatrzyły sobie do mnie — to nie wiem. Ignasiu! Ignasiu! zawsze tak mi gadały, a co mnie naściskały, nacałowały — o wszeteczne wysłanki djabła. Aż raz zobaczyłem tego czarnego ptaka — co mi zaczął krakać nad uchem okropne kary piekielne! I odtąd byłem uratowany! Zmieniłem życie i oddałem się pobożnym rozmyślaniom. Już to piąty rok mija, od kiedy porzuciłem furmaństwo — i przystałem za nocnego stróża.