Strona:A propos... 200 pereł humoru.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

hotelów na Rivierze. Rachunek wypadł bardzo słony. Tristan Bernard każe zawołać zarządzającego.
— Pan jest dyrektorem restauracji?
— Tak jest.
Bernard zapłakał i rzucił mu się w ramiona:
— Najdroższy! Uściskaj mnie. Pocałuj mocno, mocno! Już się nigdy w życiu nie zobaczymy!

*

W pogoni za modną „linją” jedna z aktorek warszawskich doprowadziła swe kształty do straszliwego chuderlactwa. Kiedy w tych dniach rzucił się na nią jakiś pies, ktoś się odezwał:
— Czego się dziwić? Biedna psina nigdy nie widziała tyle kości naraz.

*

Rozbitek z okrętu angielskiego wyrzucony został na bezludną wyspę. Błąkał się długo, nie znajdując śladu istnienia ludzkiego. Był już w zupełnej rozpaczy, gdy w tem spostrzegł zdaleka coś, co obudziło w nim nadzieję. Zawołał radośnie:
— Jestem uratowany! Wyspę tą, jak widzę, zamieszkują ludzie cywilizowani.
Była to szubienica.

*

Rzecz dzieje się w kasynie, w Monte Carlo.
— Dostałem smutną nowinę — wzdycha jakiś gracz do ucha swej sąsiadki. — Biedny L. zastrzelił się w Ostendzie.
— Ach, Boże! to straszne — woła pani i blednie, płacze...
Niech się pani uspokoi. Trudno... I mnie go żal. Miał zaledwie 24 lata...
Pani ukrywa piękną twarz w dłoniach i szepce boleśnie: