Strona:A propos... 200 pereł humoru.pdf/58

Ta strona została uwierzytelniona.

— A, proszę pana, bo to było tak: była w domu papuga i zachorowała. Pani zawołała specjalistę ptasznika, powiedział, że ptak nie wyżyje. I doprawdy — papuga zdechła. To ją pani kazała potem ugotować. Bardzo niedobre jest papuzie mięso. Potem kupiła sobie pani Łypkiewicz małpkę. Małpka też zachorowała. Przyszedł weterynarz, powiedział, że nie wyżyje. I rzeczywiście małpka zdechła. To ją pani kazała potem ugotować. I jedliśmy to. Bardzo niesmaczne było. Potem to przyjechała do nas w goście stara ciocia pana Łypkiewicza. I zachorowała. Przyszedł doktór, powiedział, że staruszka nie wyżyje... Jak to usłyszałam, spakowałam rzeczy i uciekłam.

*

487 urzędników pracuje w banku, którego Mr. Pearkins jest dyrektorem, a wszyscy go nienawidzą. Przechodząc ulicami Chicago, Mr. Pearkins wpada pod samochód — ale w ostatniej chwili ktoś go uratował.
— Kto pan jest? — pyta Pearkins.
— Jestem urzędnikiem w pańskim banku.
— Chcę pana wynagrodzić za uratowanie mi życia. Co mam dla pana zrobić?
— Mr. Pearkins! Jedną mam tylko prośbę: niech pan nie opowiada w banku, że to ja pana uratowałem.

*

Podczas lekcji gimnastyki oddechowej.
— Głębiej oddychać, głębiej. I nie ustami a nosem!
— Przecież nos jest wyżej!..

*

Kupiec łódzki, pan Cyperson, postanowił, że tak dalej być nie może. Interesów żadnych się nie robi, nic się nie zarabia, stagnacja na całej linji, słowem — jest źle. Aby nie było jeszcze gorzej, Cyperson jedzie

50