— Czy pan Hopkins w domu?
— W domu. Ale nie na długo. Za godzinę pogrzeb pana Hopkinsa.
Sędzia silnie zezujący, do pierwszego z trzech obecnych świadków:
— Jak się pan nazywa?
Na to drugi świadek:
— Teofil Bąk.
Sędzia do Bąka:
— Ja nie pana pytałem.
Na to trzeci świadek:
— A czy ja co mówię?
Siła hypnozy jest rzeczywiście niesłychana. W tych dniach siedzę w tramwaju naprzeciwko jakiejś strasznie niesympatycznej baby. Postanawiam zahypnotyzować ją. Zaczynam więc wpatrywać się w jej oczy, powtarzając w myślach: „Wysiądź! wysiądź! wysiądź”!
I w samej rzeczy — po kwadransie baba ta wysiadła z tramwaju!
Podczas przyjęć u lekarza pułkowego:
— Nie wstydzicie się, Goldwasser, z takiem głupstwem do mnie przychodzić? Gdybyście byli w cywilu, napewnobyście do mnie z tem nie przylecieli.
— Naturalnie, że nie. Jabym wtedy pana pułkownika do siebie do domu zawołał!...
Z kroniki: „Podczas drugiego aktu za kulisami wybuchł pożar, który został szybko ugaszony. Wypa-