Strona:A to pan zna?.pdf/101

Ta strona została skorygowana.

Wychowawca dzieci hr. R. jest młody, skromny, ubogi student. Hr. traktuje go bardzo uprzejmie. Kiedy hrabia ma gości, młody pedagog bywa również w salonie, bierze udział w rozmowie, słowem traktowany jest zupełnie po ludzku.
Pewnego wieczoru kilku panów gra w gabinecie w karty. Same „figury“: jenerał P., admirał L., poseł francuski, baron G., książę C. Student wchodzi do pokoju staje przy stoliku i przygląda się grze. Po chwili nachyla się nad sędziwym, o marsowem obliczu jenerałem P. i coś szepce.
Jenerał podnosi głowę:
— Słucham?
— Nie, mówi student, powiadam tylko że... — i coś dalej niewyraźnie bełkoce.
— Przepraszam, nie słyszę, mówi jenerał, może pan będzie łaskaw głośniej!...
— Ależ nie, panie jenerale, tak tylko mówię, że... i mruczy coś, zażenowany.
Jenerał odkłada karty, wstaje bierze studenta na bok:
— Niech się pan nie wstydzi, proszę, może jaka prośba?
Partnerzy jenerała niecierpliwie czekają, nieprzychylnie spoglądając na studenta, który im grę przerywa.
— No słucham pana?...
Na to zmieszany, blady korepetytor: