Moryc Zuckerhut ma ciemną przeszłość, skutkiem której doszedł ostatnio do wielkiej fortuny.
Kilka dni temu pyta go pewien znajomy:
— Panie Zuckerhut, jest pan teraz miljonerem? Dlaczego pan nie wyjedzie z Warszawy na kilkutygodniowy odpoczynek?
— Co znaczy wyjechać na kilka tygodni? dziwi się p. Moryc. Żeby zaraz mówili: Zuckerhut znowu siedzi?!
— Słyszałeś? Straszna tragedja!
— Co się stało?
— Bankier F. zastał wczoraj wieczorem żonę swą z kochankiem in flagranti. Wyjął z kieszeni rewolwer, zabił żonę, kochanka i potem sobie w skroń strzelił.
— Mogłoby być jeszcze gorzej!...
— Jakto? Co ty mówisz? Trzy trupy!
— Gdyby o tej samej porze przyszedł do domu przedwczoraj — znalazłby tam mnie.
Do gabinetu doktora Cohna wchodzi pacjent.
— Dzieńdobry, panie doktorze. Pan mnie nie poznaje? Leczyłem się już kiedyś u pana doktora na hemoroidy. Teraz mi znowu dokuczają, więc przychodzę.
Doktór Cohn przypatruje się pacjentowi, nie może go sobie przypomnieć a nie wypada mu zapytać się o nazwisko.