Strona:A to pan zna?.pdf/53

Ta strona została uwierzytelniona.

powiadam, co się stało? A on na to: „Widzisz mój drogi, jechałem konno. Nagle koń spłoszył się, wyrzucił mnie z siodła i gdzieś pogalopował. Teraz nie mogę się ruszyć“. Pomagam więc księciu wstać, biegnę do pobliskiej chaty po bryczkę i konie, wsadzam księcia i odwożę do zamku. A kiedyśmy się żegnali książę powiedział: „Dziękuję ci, drogi przyjacielu. W dowód mej wdzięczności przyjmij ode mnie ten zegarek“. Po odejściu księcia otwieram kopertę zegarka i widzę wyryte na nim słowa:
„Kochanemu Aleksandrowi Girardowi, który uratował mi życie, wdzięczny książę Leopold Salwator“.

Lało jak z cebra. Deszcz złapał Rajzesa i Dawidowera na ulicy.
Rzekł tedy Dawidower do Rajzesa:
— Wiesz co? tramwaje są przepełnione, o dorożce ani marzyć, parasola nie mam, przenocuję więc u ciebie, mieszkasz tak blisko.
Rajzes zgadza się na propozycję przyjaciela. Pędzą i po chwili są w mieszkaniu. Nagle Dawidower znika. Mija pół godziny, godzina, półtorej. Dawidowera niema. Wreszcie po dwuch godzinach, zmoknięty, zziębnięty, zjawia się u zaniepokojonego Rajzesa.
— Gdzieś ty był?
— Poleciałem tylko do domu po nocną koszulę.