Strona:A to pan zna?.pdf/62

Ta strona została uwierzytelniona.

List handlowy:
Wielmożny Pan Moryc Finkeles w Łodzi.
Pański bezczelny list, domagający się zwrotu pieniędzy otrzymałem. Zawiadamiam pana, że przy końcu każdego roku kładę do szuflady mego biurka wszystkie niezapłacone rachunki i dnia 1 stycznia na chybił trafił wyciągam jeden z nich. Wyciągnięty w ten sposób rachunek zostaje w ciągu roku regulowany. Ostrzegam pana, że jeżeli pan ośmieli się jeszcze raz przypomnieć mi o wiadomym długu, wykluczę pański rachunek z loterji.

Z poważaniem
Abram Cypkin

Moskwa. Rewolucja. Tłum rozbija sklepy i grabi towary. Na czele tłumu mały czarny jegomość z wózkiem ręcznym. Pakuje na wózek, co się da. W pewnej chwili podchodzi doń jakiś znajomy i mówi oburzony:
— Panie Kantorowicz, co to znaczy? Pan kradnie razem z temi zbójami?
Mały czarny jegomość odwraca się i szepce bojaźliwie:
— Csss! Na litość Boga! Ciszej! To przecież mój własny sklep!

— Wyobraź sobie co za historja! Wsiadam dziś na Marszałkowskiej do dziewiątki i kogo widzę w tramwaju? Spinozę!