Strona:A to pan zna?.pdf/84

Ta strona została skorygowana.

Dokoła szerokiego, jak bania, słupa reklamowego w centrum miasta toczy się, obmacując go rękami, urznięty „na zielono“ jegomość.
Ten proceder kotłowania trwa już kilka minut.
Wreszcie pijak mówi z rezygnacją:
— Niema co! Kaput! Zamknęli mnie!

Do baru wpada jakiś pan z objawami silnego zdenerwowania.
— Proszę jeszcze jeden koniak, tylko prędko, zanim ten skandal wybuchnie.
Przerażony kelner nalewa mu koniak.
— Proszę jeszcze drugi, tylko prędko, zanim ten skandal wybuchnie.
Gość otrzymuje drugi kieliszek. Potem trzeci, czwarty i mnóstwo następnych. Przed każdą porcją zaleca kelnerowi pośpiech: „śpiesz się pan! Prędzej! Zanim wybuchnie skandal“.
Zaciekawiony kelner pyta wreszcie gościa, o jakim skandalu ciągle mówi.
Wtedy pan wstaje i oświadcza:
— Skandal będzie teraz dopiero. Nie mam pieniędzy na zapłacenie tych koniaków!

Jak furjat wpada mąż do małżeńskiej sypialni. Wie napewno, że ukrywa się tam kochanek jego żony. Zagląda pod łóżko i woła: „Tutaj go niema!“ — po-