Twórco! panie potęgi! mistrzu mój! o Boże!
Od wrót do wrót czyż długo mam się tułać jescze?
Zawrzyj, panie — o! — zawrzyj dom nadzieji złudnych,
Albo zerwij s przybytku mojich marzeń kłódkę.
Gdy chcesz być bliskim Boga, niech cię Bóg pożąda.
Co do ludzi: mów pięknie wręcz i za plecyma.
A chceszli z dziennym światłem zrównać słowa sczerość:
Nakształt słońca jednaką wszystkim twarz ukazuj.
Bez drucha, przyjaciela i sąsiada, ale
S troską, bólem i smutkiem żyć mi Pan przykazał.
Zaprawdę jest to droga do boskiego tronu,
Ku jakiej jednak służbie Stwórca mię przeznaczył?
Ledwo woń twą skrzydlate przyniosły zefiry,
Pożegnało mię serce, pędząc w trop zapachu.
Dziś o dawnym mieszkaniu nic już wiedziéć nie chce:
Wypijając woń twoje, w ciebie się wessało.