Strona:Abu Sajid Fadlullah ben Abulchajr i tegoż czterowiersze.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

znajdujący się kamień, czarnym zwany. Wiérszarz porównywa kochankę do Mekki; chciałby wybrać się na odpust miłosny, krążyć w okół jistoty dziewczyny, chciałby rozmiłowane usty złożyć na stopach bogunki, lecz, nie będąc panem, czyli nie posiadając władzy nad kierowaniem uczuciami wybranéj, chce od niéj dostać datek na odbycie miłosnéj pielgrzymki. Czemże ma być ów datek? Może łaskawym spojrzeniem, może ręki uściskiem, w każdym razie zachęta do dalszych kroków. — LXXII. Wiérsz piérwszy przetłómaczono zupełnie wolno; w pierwowzorze użyto porównania z rycerską grą starych Persów, polegającą na chwytaniu piłki kijem, haczykowato zagiętym. Oczywiście do piłki porównano serce, do zagiętego kija — loki dziewczyny. — LXXXI. Wiérsz obosieczny; najwłaściwiéj byłoby rozumieć w nim zwrot do Boga. — LXXXIII. Mowa tu nie o domach bożych, zwanych kościołami, jedno o sercach ludzkich, straconych dla Boga. — LXXXIV. Wiérsz odmiennie przełożony; w pierwowzorze brzmi: W chwili, gdy s koła twéj róży (twarzy) wyszedł na wiérzch hijacynt (meszek) sto jęków słowiczych wyszło ze mnie; zazwyczaj s zieloności róża wychodzi na wierzch, rzecz dziwna, że zieloność wyszła z róży. — LXXXVII. Jest to prawdopodobnie jedyny wiérsz panegiryczny Abu Sajida, niewiadomo wszakże, komu poświęcony; może jednemu z mistrzów, których uwielbiał? — LXXXX. Cztérowiérsz pierwowzoru żądał w przekładzie sześciowiérsza.