Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/120

Ta strona została uwierzytelniona.

rozkosz z boleścią — oboje tak zlane i tak dźwigane, jak duszom ubłogosławionym przystało.
Obrazu tego panna Ada nie chciała dać do kaplicy, za świętokradztwo poczytywała powiesić go w salonie i oczom profanom odsłonić — za wielką łaskę pokazywała go wybranym.... Oblęcki w osobnym pokoju trzy razy go próbował kopiować, trzy płótna zepsuł, włosów sobie nadarł — zrozpaczył i porzucił. Czasem na pół godziny wpuszczała go tu panna Ada, aby się duchem mógł pomodlić przed tą Madonną.
Mirosław patrzał, płakał i wściekał się....
Widział uchybienia w rysunku na tém arcydziele, ubóstwo kolorytu, techniki nieśmiałość i dziecinne wykończenie — ale razem z tém wszystkiém było to arcydzieło.... Mieszkał duch jakiś w tém wątłém, bladawém płótnie.... Z niego byłby się mógł nauczyć Oblęcki, że umiejętność i technika są to tylko narzędzia, któremi niewidzialne tchnienie obraca, że oboje mieć można i nie umieć ich użyć, a bez obojga nawet są mistrze. Ale Oblęcki nie rozumował — cierpiał i bił się z sobą.
W pośrodku pokoju ogromny stół pokryty gobelinowym ciemnym kobiercem, zastawiony był fraszkami i pamiątkami. Nie było między niemi ani jednéj któraby wartości artystycznéj nie miała — i to ten stół odróżniało od wielu innych, wśród