Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

Padli sobie w objęcia, tak serdecznie, tak niemal namiętnie się całując, że długo żaden nie odezwał się słowa. Uścisk ten milczący powtórzył się razy kilka, a gdy dwaj towarzysze broni podnieśli głowy, w oczach ich nie żołnierskie łzy widać było....
Pułkownik ów, który wyszedł na spotkanie majora, był jakby z jednéj z nim rodziny pochodził, do niego podobny. Nie rysami i nie twarzą, raczéj postawą i rycerskiemi ruchami starego wojaka. Trzymał się też bardzo prosto, mimo siwiuteńkich włosów, miał siwe pół księżycowe bakembardy, wąsik czarno umalowany, chustkę na wysokiéj duszce — białą, i — może nawet kolczyk w uchu.
Dwie te twarze różne w sobie, widomie czas jakiś w jednéj formie ugniatane służbą, nabrały pewnego familijnego podobieństwa... Ale pułkownik nieco był starszy, twarz jego więcéj była wypogodzona i uspokojona, oczy jego niebieskie śmiały się, gdy majora czarne trochę niecierpliwie na świat patrzały.
Po uścisku i ucałowaniu, wzięli się za ręce, a pułkownik rzuciwszy słowo: — Konie do stajni, rzeczy do gościnnego pokoju, wprowadził gościa do domu.
W ślicznym pokoju bawialnym, do którego weszli, wnet było można poznać starego kawalera, lubiącego porządek i czystość człowieka... Po-