Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/204

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie miałem rozkazów od pani! rzekł spokojnie Habicht.
— A czyż na to moich, wyraźnych trzeba rozkazów? odparta dosyć kwaśno piękna panna, chodząc żywo pomiędzy doniczkami, które suknią obalała, a w ślad za nią spokojnie kroczący Habicht flegmatycznie podnosił. — Pan masz przecie upoważnienie....
— W tym roku — dodała — wszystko mi się mizerniejsze wydaje — a tak pospolite, znane.... Wszakże to już po wszystkich szlacheckich dworkach i plebaniach tego pełno.... Portulaków nic cierpię.... A! lilie! ale zawsze też same....
Wszystko jedno a jedno.... żadnéj nowości. Można zbrzydzić sobie kwiaty....
Habicht milczał uparcie. Stary, doświadczony człek, wiedział bardzo dobrze, iż odpowiadanie drażniło, i że słuszności mieć nie będzie....
Odwróciła się ku niemu Ada, i spostrzegła na staréj jego twarzy łagodny wyraz jakby politowania. Rumieniec oblał ją; nie mówiąc słowa, przesunęła się daléj i żywym krokiem skierowała ku parkowi.
W dwóch kieszeniach miała, wychodząc wzięte, dwa tomy.... nowości. Jeden z nich był książką pseudo-filozoficzną, jakich francuzka literatura mnóztwo wydaje, drugi nową powieścią pani Sand. Wyjęła najprzód filozofię i kartki jéj zaczęła prze-