Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/215

Ta strona została uwierzytelniona.

wików i wybiegła. Dość było spójrzenia na twarz kanonika, by się domyślić, że nie był w zwykłym stanie ducha. Oprócz tego panna Hortensya wiedziała, iż zamierzał otwarcie się rozmówić z panną Adą.
— Co się stało? zawołała całując go w rękę.
Kanonik padł na fotel.
— Stało się czego nikt w świecie przewidzieć nie mógł — stało się, żem ją rozgniewał zamiast upamiętać, że rozstaliśmy się tak, jakbym tu więcéj nie miał powrócić, póki mnie nie powoła.... A nie powoła mnie ani rychło, ani łatwo.
Ksiądz westchnął spuszczając głowę, a Hortensya ręce załamała.
— Boże mój miłosierny! Ta kobieta.... straciła już wszelkie.... wszelką.... Co począć? Mamże iść do niéj? mam ją próbować opamiętać, choćbym się narazić miała? Idę....
Zdawał się się namyślać kanonik.
— Nie — odezwał się — nie. Przy najlepszych chęciach — najmniejsza niezręczność, jedno słowo, mogłoby pogorszyć stan ten jeszcze. Trzeba ją zostawić własnemu sumieniu. Ja spełniłem powinność. Pani tu zostajesz na straży.... Oko potrzeba mieć na wszystko.... Ale rozpaczam jeszcze, lecz wyznaję, takiéj zapamiętałości i uporu się nie spodziewałem....