Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/35

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mogę! nie mam fraka! nie mogę! powtarzał coraz mocniéj zaniepokojony major, który zdawał się już szukać czapki i chcieć uciekać.
Pułkownikowi nie pozostawało już nic nad to, by kazał obiad przynieść do folwarku. Lecz ile razy się to trafiało, panna Ada zawsze czyniła mu wymówki, wprawiało ją to w najgorszy humor.... Brandys tém się więcéj lękał tego, że szło o Jazygę ojca, którego syn, jak mówił, był w wielkich łaskach u dobrodziejki.
Major domyślając się może, iż pułkownikowi stał się kłopotliwym gościem, zbliżył się do niego, z uśmiechem.
— Kochany pułkowniku, rzekł: wiesz co najlepiéj będzie? Ja teraz do syna pojadę.... Puść mnie, jutro wieczorem się zapraszam na herbatę. Juściż samowar masz u siebie....
— Ale nie — nie! — zastępując drogę począł pułkownik — ja cię ubłagam — nie będziesz się upierał.... Taratatka na wsi to jak frak w mieście.... poznasz moją panią — idzie mi o to.... Naówczas lepiéj ją ocenisz.... Majorze! zaklinam! na dawną przyjaźń i koleżeństwo! proszę! uczyńże to dla mnie!
Major całował, mruczał, wymawiał się, ale stał upornie przy swojém.
— Słowo daję — nie mogę! nie mogę!