Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/57

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkich, nawet na twarzy gospodyni widać było pewne, wnet poskromione wrażenie.... Rozjaśnionéj fizyognomii majora nikt się dziwić nie mógł, bo w istocie mógł się synem pocieszyć i uradować, tak był nietylko piękny, ale od razu pociągający ku sobie wyrazem otwartym, szlachetnym, niemal dziecięcą prostotą....
Powiedzieliśmy już, że był to piękny chłopak; lecz piękność jego nie była z rodzaju tych, które się w salonach najczęściéj trafiać zwykły. Robert był opalony, zdrów, przy rysach regularnych i dziwnie miłych, miał w sobie chłopską świeżość; nic rozmarzonego, nic sentymentalnego w nim się nie przebijało — było to życie, rade z siebie, rozwinięte w pełni, nie zwichnięte niczém, była to piękność zdrowa i silna, — a przytém, choć oczom nie zbywało na intelligencyi, czołu na roztropności, całemu wyrazowi na swobodzie jaką daje łatwość pojęcia i porozumienia się ze światem — wyraz twarzy odznaczał się jakąś młodzieńczą naiwnością, jakby przedłużoną i zapożyczoną z dziecinnego wieku. Wesoły spokój opromieniał te lica, przypominające niby twarz młodego Fauna, niby jakiegoś ubóztwionego młodziana, który nie potrzebował nigdy walczyć z życiem, tylko mu się uśmiechać.
Tak wyglądał ten ukochany Robert, słuszny, gibki, szerokich ramion a niezbyt rozrosły, zrę-