Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/100

Ta strona została uwierzytelniona.

— I ja — wszystkieśmy zmuszone na tym świecie, pod panowaniem waszém, przebiegłością brak siły wypełniać!
Kanonik nawet, słysząc to wyznanie uśmiechnął się nieznacznie. Zbliżali się tak z wolna ku pałacowi, i przedmiot się wyczerpywał, gdy panna Hortensja, któréj oczy biegające, zawsze najpierwsze dostrzegły każde nowe zjawisko — zobaczyła na werandzie pannę Adę rozmawiającą z jakimś.... mężczyzną.
Drgnęła cała, i ręce jéj mimowolnie klasnęły.... stanęła..... Spojrzeli na nią.
— Jestem pewna, że Robert przyjechał! krzyknęła — nie kto inny — to on — poznaję go po figurze.... Tak! on! on — niezawodnie! Patrzcie — patrzcie — jak się pochyla ku niemu, co za ruchy ożywione!... A! on!! Śmieją się.... zapomnieli nawet, że na nich ludzie patrzeć mogą.... Ale to.... mais cela n’a pas de nom!
Ks. kanonik zaciąwszy usta patrzał z daleka. Karol chciwie wyciągał szyję i posługiwał się lornetką, aby przyjrzeć się lepiéj, będąc pewien, że gdy się zbliżą, spłoszą tę czułą parę. W istocie Ada i tylko co przybyły Robert tak sobą byli zajęci — iż nie widzieli nic więcéj nad siebie — a może i wśród tłumu, w téj chwili zazdrosne oczy nie wieleby dla nich ważyły.... Hortensya, kanonik, Karol, zakryci byli gałęźmi staréj lipy, przez