Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/103

Ta strona została uwierzytelniona.

zręczności do jazdy, strzelby, pływania.... zależy — doprowadził do najwyższego stopnia doskonałości. Na Robercie widać to było, że się niczego nie zlęknie. Pan Karol zrozumiał to — i uczuł dlań — uszanowanie.
Doznał zupełnego zawodu — i to go w pierwszéj chwili zmieszało.
Ada, jakby umyślnie, nietylko się nie taiła z tém, że gość jej był miły i pożądany, ale ze szczególną troskliwością ciągle się ku niemu zwracała.... Zaledwie przerwaną rozmowę z nim, rozpoczęła znowu, — a co gorsza, nie dając się do niéj wmieszać drugim, poczęła się z nim przechadzać po werandzie.
Oczy panny Hortensyi rzucały pioruny, Karol szydersko popatrzywszy na tę parę, siadł i zaczął jakieś album przeglądać, ale więcéj patrzał na przechadzających się niż na nie.
— Mówiłam panu — odezwała się Ada, gdy w przechadzce zbliżyła się ku stolikowi, przy którym siadł pan Karol — mówiłam, zdaje mi się panu, że pan Jazyga jest moim najmilszym sąsiadem.... Nie wątpię, że przy bliższém poznaniu, kuzyn podzielisz moje zdanie....
Karol się kłaniał uśmiechając — a choć nie mówił nic, patrząca nań Ada mogła szyderską odpowiedź wyczytać. Lecz brawowała widocznie —