Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/108

Ta strona została uwierzytelniona.

dać było, jak wstający od herbaty weszli do niego, a na przedzie Ada wiodąca za sobą Roberta.
Szedł za nią z twarzą, na któréj szczęście się malowało — zapomniawszy o Bożym świecie.
Być może, iż na przyjęcie jego tak nadzwyczaj serdeczne wpłynęło to, że pani domu okazać chciała, iż się niczyich oczu nie lęka; — lecz i to pewna, że ujrzawszy go zapomniała się — nie była panią siebie. Gdy wszedł do salonu, była sama, zarumieniona postąpiła parę kroków, i bez myśli wyciągnęła mu ręce obie. Było to poruszenie serca. Robert chwycił je całując, tak — że mu je wyrwać musiała....
— Tak bawiłeś pan długo! — szepnęła — a ja — a my.... Ale cóż pana wstrzymywało?
— Ojciec — rzekł Robert — musiałem być posłuszny.
— I zmizerniałeś pan....
— Bom tęsknił...
Spojrzała mu w oczy.
— Tęskniłeś pan?
— A! pani — czyżbym mógł nie tęsknić do Ruszkowa....
— A — a Ruszków — wierz mi — dodała cicho — tęsknił także do pana....
Dopiero tych słów domówiwszy, powstrzymała się Ada — i zwróciła....