Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/113

Ta strona została uwierzytelniona.

Siadła znękana na łóżku, z bijącém jeszcze sercem. Sen ten zdawało się uczynił go jéj droższym.... wypowiedział jéj saméj, czego ona na jawie wyrzec nie śmiała.
— Tak — ja go kocham! — zawołała ręce łamiąc kocham go. Broniłabym się napróżno, kłamałabym daremnie. Kochać muszę, choćbym cierpieć miała. Takie przeznaczenie nasze. Droga matko moja! i ty miałaś chwile szczęścia w życiu.... i ty musiałaś kochać — bo człowiek umrzeć albo miłować powinien...
Ranek był jeszcze tak wczesny, że wszystko spało we dworze.... ptaszki świergotały pod oknem. Ada już zasnąć nie mogła — wstała, ubrała się, otworzyła okno i na świeżém powietrzu chłodziła skronie.
Z tym snem wstąpiło w nią jakby życie nowe.... Wszystkie dawne postanowienia złamane, zapomniane zostały.... «Powinnam kochać — będę go kochała! niech się dzieje co chce! Niech ludzie mówią co się im podoba....»
Wśród tego rozgorączkowania — nagle wstyd opanowywał jakiś i trwoga.... cofała się.... Chciała pozostawić wszystko jak było.... nie mówić nic, nie okazywać co czuła.... Dosyć było jéj sercu, że pozwoliło sobie kochać i przyznać do tego uczucia....
Oddychała swobodniéj....