Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/115

Ta strona została uwierzytelniona.

O téjże godzinie przebudzony pan Karol, nie śpiesząc wstawać, bo nie miał po co, rozmyślał dosyć poważnie co mu daléj poczynać wypadało.
Z całą swą lekkomyślnością nie był to zły człowiek — a miał to w charakterze, że ani w złém, ani w dobrém długo wytrwać nie umiał. Nudy, na jakie tu byt narażony, które zaledwie osładzała nie tyle uboga rozmowa z Sensytywą, ile patrzanie na świeżą jéj buzię — pobyt przeciągający się bez żadnego innego widoku prócz satysfakcyi, że dokucza — wprawiły go w usposobienie podobne do zgryzot sumienia.
Zaczynał sobie wymawiać całe postępowanie swoje — a bolało go to, że mógł się wydawać śmiesznym. Koniec końcem miał tego dosyć.... Hortensya poiła go octem i żółcią — kanonik go męczył — Oblęckiego znał już na wylot.... jedna panna Karolina go tu trzymała....
Nie był to jednak węzeł, któryby go mógł przykuć na długo.
Gdy przyszło wstawać, służący pana Karola Paweł, postrzegł pierwszy, że pan był w złym humorze, a że z nim był otwarty, powiedział mu to....
— Coś pan dziś kwaśny?
— Tak jest, mój kochany — ale też nie na różach tu jesteśmy....
— A to czegoż siedzimy? mruknął sługa — słowo daję, żeby się pan kochał czy co — ale podobno