Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/150

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z prawdziwą boleścią — co to ja się dowiaduję, że pani nas chce opuścić! osierocić! Możesz to być?....
— Musi być — niestety — sucho odparta panna Hortensya.
— A! to nam wszystkim przykro — westchnął pułkownik — ale — kiedy takie jest jéj postanowienie.... trudna rada....
Tu spoczął nieco....
— Pani nasza, dobrodziejka moja,, przysyła mnie tu właśnie po rozkazy.... Radzibyśmy przynajmniéj w téj chwili rozstania, dowieść jak zawsze gotowiśmy byli — we wszystkiém.... tego....
Brandys połknął resztę. Blada twarz panny poczerwieniała — wzrok się zwrócił na księdza. Mówiła mu oczyma:
— Kontenci, że się mnie pozbędą — patrz!
Brandys stał na rozkazy oczekując.
— Ja jeszcze sama nie wiem — jak się zdecyduję — rzekła dumnie Hortensya. W każdym razie kuzynce jak starałam się tu nie być ciężarem, tak i odjeżdżając postaram się — jak najmniéj wymagać. Może pan być pewnym.
— Ale my gotowiśmy, z duszy — serca — zawołał pułkownik — wszelkie ułatwienia — dogodności...