Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.

tycze życia w mieście, teoryę i praktykę doprowadziłem do prawdziwego mistrzowstwa — na niczém mi nie zbywa — ale pieniędzy.... Nawet argent de poche....
Zamilkł....
— Gdybym mogła, pożyczyłabym ci, to jest dałabym — odezwała się szambelanowa — ale.... nie mam. Jak myślisz, ileby ci potrzeba?
Jak iskrą elektryczną tém pytaniem ożywiony, drgnął pan Karol.
— Ale ba! rzekł — otoż to, że wiele. Pojechać tam i wydać się z tém, żem zrujnowany, kawaler de bona fortuna, to się na nic nie zdało. Z dala tak ja zawsze mogę uchodzić za dziedzica Zawiechowa i Tatarki cum attinentiis, choć w Zawiechowie Żyd gospodaruje, a Tatarkę mi zasekwestrowano.... Kto tam o tém wie!....
— No — ale przecież? — spytała stara — jak ci się zdaje? ile?
Pan Karol pomyślał.
— Podróż pocztą.... mała rzecz, ale na miejscu służba.... wydatki nieprzewidziane.... Dom zamożny. To i owoby się kupić musiało na drogę.... Parę tysięcy złotych w kieszeni mieć, to już nieuchronne, nieodbite....
Staruszka się wzięła za głowę.
— Zmiłuj się!