Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/207

Ta strona została uwierzytelniona.

W czasie tych peror konwulsyjnych, radca i kanonik spoglądali na siebie, jakby się pozbyć chcieli panny Hortensyi.
Nikt jéj nie odpowiedział. Radca obrócił się do prałata:
— Cóż ksiądz hrabia na to?
— Panie generale — odparł kanonik — w istocie położenie krytyczne. Familia zgromadzona tu musi wystąpić zbiorowo.... jutro czy kiedy się to ułoży.... uroczyście, bez świadków — otwarcie.... Ale trzeba to uczynić spokojnie, poważnie, łagodnie. Prosić, demonstrować, reflektować.... więcéj nic....
— I ja jestem tego zdania — rzekł radca — zupełnie! To była myśl moja....
— Hortensya chciała coś wtrącić, radca się skłonił.
— Przepraszam, daj mi pani skończyć. To była myśl moja. Lecz, księże kanoniku, hrabio — dodał radca — bądź ty naszym tłómaczem, przemów w imieniu naszem.... my cię wybieramy.... Jako duchowny, jako dyrektor sumienia masz prawo.... a nie powiesz ani za nadto, ani za mało, gdy każdy z nas.... może.... unieść się.... lub uledz.... albo....
Hortensya ramionami ruszyła.
— Nie — panie generale — odparł ksiądz, dziękuję za zaufanie — ale się tego podjąć nie mogę.
— Dla czego?