Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/230

Ta strona została uwierzytelniona.

Nastało milczenie, wśród którego zamiast odpowiedzi, rozległ się uśmiech Ady, taki swobodny, tak jasny, niewymuszony, wesoły.... że radca od niego struchlał.... Hortensya blizka była omdlenia....
— Ale któż wam mógł spleść niedorzeczność taką! radco kochany! — zawołała Ada — a wy, jakżeście mogli czemu podobnemu uwierzyć? Za kogoż mnie wydają? Za pułkownika Brandysa, za Oblęckiego, którego bardzo kocham, za Musiatowskiego, czy może za młodego Jazygę, który tu tak często bywa u mnie, czy za Rubaszka, nad którego grą czasem się rozpływam!!
Mój radco — dodała biorąc go za rękę — i wy dobrzy, kochani krewni moi, coście mi dali dowód takiéj troskliwości — uspokojcie się, proszę.... nie idę jeszcze za mąż.... nie myślę wychodzić — ale, jak byłam swobodną panią moich czynności, chcę nią pozostać.
Zbliżyła się do zmieszanego radcy, całując go w ramię.
— Dzieciństwo! rzekła — nie mówmy o tém....
Opiekun stał jeszcze jakby chciał ciągnąć daléj, lecz — jakże jéj miał zadać kłamstwo, po tak wyraźném zaprzeczeniu?...
Panna Hortensya, którą niedołężność radcy do ostatniéj doprowadziła niecierpliwości, zdecydowana już na opuszczenie Ruszkowa, nie mogła się od