Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/238

Ta strona została uwierzytelniona.

szłości.... za nicbym nie ręczył! Polećmy ją opiece bożéj....
— E! za mąż nie pójdzie! rzekł radca — nie — ceni swą niepodległość. Nie może to być.... Spokojny jestem....
Kanonik się znowu uśmiechnął.
— Zresztą — zakończył opiekun, familia! familia spełniła swój obowiązek.... uczyniliśmy co mogli i byli powinni. Trudno.... Gwałtu jéj zadać nie możemy. Co będzie, to będzie — a ja wierzę w nią i ufam, że niedorzeczności nie popełni.
— Co, daj Boże — Amen! westchnął kanonik....
— Proszę panów do stołu! odezwał się głos Ady.... do stołu! Gdzież panna Hortensya?...
— Zdaje mi się, że nie przyjdzie, bo się czuje niedobrze — rzekła panna Dyakowska wracająca od niéj....
— Poszlemy jéj obiad do pokoju — odparła Ada — ale, przecież doktora nie potrzebuje?
— O! nie — jest już lepiéj.... Karusia siedzi przy niéj.
Dwa więc miejsca zostały opróżnione.... Hrabiowstwo, na których poczekać musiano, zjawili się wkrótce. Sama była milcząca bardzo. W czasie obiadu wpatrywała się w familijne portrety, i mało co jadła. W rozmowie od niechcenia napomknęła, że interesa męża zmuszają ich naza-