Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/242

Ta strona została uwierzytelniona.

Mrok już padał — gdy nagle panna Hortensya, jakby uderzona szczęśliwym pomysłem, rzuciła się, uderzając w chude ręce.
Było to archimedesowe — Eureka! Twarz się jéj wyjaśniła, palce zadrgały, fotel zwróciła ku stolikowi, chwyciła papier i pióro.... siadła pisać....
Nim jednak rozpoczęła.... poszła wprzódy zaryglować drzwi, aby jéj nie przeszkadzano.... Po gwałtownym paroksyzmie, zamknięte podwoje mogły znaczyć, że znużona potrzebowała spoczynku.... W téjże chwili siadła do roboty. Oczy jéj znowu się zaiskrzyły, usta uśmiechnęły.... Wypracowanie dwa razy przepisywane, przekreślane, poprawiane, a po raz wtóry charakterem zmienionym skopiowane, tak aby ręki poznać nie było można — następującéj było treści:
„Chodzą tu wieści u nas, że pewny młodzieniec z Grodzieńskiego, któremu imię Robert, mocno zabiega i stara się o pozyskanie rączki dojrzałéj panny milionowéj. Nie kosztuje go nic ani upodlenie, ani pochlebstwo, ani płaszczenie się, byle się udało fortunę zagarnąć. Pannę potrafił pono omamić na chwilę — lecz czy to potrwa aż do kobierca? wątpliwa rzecz. To pewna, że młodzieniec postępowaniem swém familii własnéj zaszczytu nie robi. Nie chce mu się pracować na chleb