Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/25

Ta strona została uwierzytelniona.

wybrać miała — wyobrażenie o Adzie robił sobie wielkie, nadziei więc najmniejszéj — ale — ciekawość go brała.... Nie miał na świecie nic do roboty, oprócz wywijania się wierzycielom, i różnym niewygodnym stosunkom z płcią oboją, w mieście było nudno. Kosztem babci, albo czyimkolwiekbądź pojechać na wieś, do domu, w którym wedle wszelkiego prawdopodobieństwa stół musiał być dobry i gawędka przyjemna — uśmiechało mu się.
Ciekawy był i téj Ady, którą raz widział w życiu, a o któréj dziwy prawiono, i tego jéj ulubieńca, i sąsiedztwa....
Wszystko więc mówiło za tą podróżą. Gdy wszedł do salonu, szambelanową zastał u stolika nad małém, przypadkowém écarté z hrabią.
Skończono partyę; hrabia, widocznie wprzódy ostrzeżony — natychmiast panią pożegnał i oddalił się. Zostali sam na sam.
— Cóż? rozmyśliłeś się?
— Nie było o czém myśleć, babciu. Że ona się we mnie nie zakocha, to rzecz pewna.... Przyznam się, że gdyby się dopuściła takiéj niedorzeczności, straciłbym o niéj dobrą opinię. Że ja się nie zakocham, to też pewna; gdyż jestem już w téj porze życia, kiedy panny dojrzałe nie czynią na nas wrażenia — ale wyrostki.
Babcia się oburzyła.
— Pleciesz.... paskudny.