Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

Mówił to tak pociesznie a seryo, że babcia się serdecznie uśmiała. Nie uważali oboje, iż z za drzwi niekiedy ukazywała się i nikła twarz blada panny Dyakowskiéj — jakby ona tam na posłuchach stała.
Karol wstał.
— A zatém kiedy w podróż?
— Po jutrze najnie-za-wo-dniéj! uroczyście to przyrzekam.... Prosiłbym tylko o tajemnicę, ażeby partnerowie babci o tém nie wiedzieli. Nigdy nie można obrachować, jakie ludzie mają stosunki. Mógłby który z nich co bąknąć, i doszłoby do jednego z tych czujnych opiekunów, którzy radzi są zawsze mnie mieć na oku. Niegrzeczny jaki, mógłby położyć — veto....
— Ale ja nie powiem nikomu w świecie.
— Babcia — wytrzyma?
— Przynajmniéj do wyjazdu twojego.... który nastąpi po jutrze — tak?
— Tak — pojutrze....
— Czekajże! Na tém nie dosyć — ja dziś, zaraz, muszę list Dyakowskiéj podyktować do Hortensyi!
— Babciu! ażeby mnie wzięła w swe szpony!!
— Nie — w opiekę.
— To wychodzi na jedno. Zmiłowania, babciu droga! litości....