Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

niego zapłacić? A jednak ta podróż kosztem i pieniędzmi ubogiéj panny Dyakowskiéj — upakarzała go dziwnie i humor mu odbierała.
Cały dzień chodził zwarzony — nie swój, a że to usposobienie było mu niezwyczajne, przyjaciele i znajomi domyślali się czegoś groźnego.... dopytywali go.... Karol ruszał ramionami i za podejrzenia się gniewał. Drugi dzień już był do zniesienia łatwiejszy, — ludzie podobni panu Karolowi czują silnie wrażenia, ale ich długo nie zatrzymują w sobie. Pozbywają się wszelkiéj zgryzoty, stawiąc przeciw niéj świeższe wrażenia inne — lub zamordowując ją argumentami, które jak opium u chorych, stoją zawsze w pogotowiu....
Podróż była stanowczo zapowiedziana, służącemu wydano rozkazy, przy drzwiach zamkniętych pakowano tłomoki.... Wieczorem poszedł się Karol pożegnać i jak zawsze, zastał szambelanową przegrywającą i zmartwioną, hrabiego kłócącego się o renons z radcą, generała zajętego obliczaniem punktów, a pannę Dyakowską robieniem herbaty. Ta się jednak wkrótce wymknęła i nie pokazała więcéj.
Gdy robr się skończył, szambelanowa wstała się rozprostować, jak mówiła — i podeszła do Karola.
— Jedziesz?
— Przyszedłem się właśnie pożegnać! rzekł Karol.
— A zatém, po staremu, niech Pan Bóg błogosławi....