Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/6

Ta strona została uwierzytelniona.

— Moja Dyakowska kochana — no co też ty mówisz na ten list Hortensyi? Ja jeszcze po nim do siebie przyjść nie mogę. Ktoby się to spodziewał! Piorun z jasnego nieba! Osoba tak przyzwoita, rozumna, energiczna! z takiém mocném postanowieniem niewychodzenia za mąż! Nagle — proszęż cię — jeden prosty rumiany chłopak, bez edukacyi, bez imienia... Żeby tak na siebie, na wszelkie względy się zaślepić! Powiadam ci — niepojęta rzecz!
— Czyż paniuńcia nie wie, słodziuchnym, zacukrowanym głoskiem, odparła panna Dyakowska — że kochanéj pannie Hortensyi czasem się przywiduje....
— Ale — proszęż cię! szczegóły! fakta! I to co się ze czcigodnym kanonikiem stało — i te pożegnania — te przyjmowania ojca, nie będące we zwyczaju — ekstraordynaryjne. Nie, tym razem to nie żadna imaginacya — ale istotne niebezpieczeństwo....
— Na to nie ma rady, jeśli to prawda! szepnęła panna Dyakowska.
— O! przepraszam cię — przepraszam! Może się znaleźć rada.... ciągnęła daléj staruszka. Trzeba znać naturę ludzką, to się na to poradzić może....
Ja mam myśl.... myśl doskonałą....
Nie pójdę za radą Hortensyi, ażeby familia miała występować, brać ją w kuratellę, reflektować!!