Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/66

Ta strona została uwierzytelniona.

rysami zarówno jak wyrazem twarzy, idealnéj niemal czystości i spokoju. Piękność ta była jakby przysłoniona i utajona pod skromnością dziecięcą, zdawała się nie wiedzieć o sobie.... Dopiero gdy zbliżywszy się do majora podniosła spuszczone dotąd powieki, długiemi ciemnemi rzęsy obszyte, a z pod nich czarne, wielkie, jakby we łzach utopione pokazały się oczy, gdy się jéj małe usta otwarły i ożywiły lice swym ruchem — gdy się z nich dał słyszeć głos sympatyczny, słodki.... panna Leokadya objawiła się im choć w części — czém była. Trochę pomieszana, z dziecięcą niezgrabnością nie bez wdzięku, poczęła krzesła posuwać.... zapraszać — i nie śmiejąc spojrzeć na Roberta, przyjęła jego zaprezentowanie przez ojca.
Trochę smutku widać było na twarzyczce, który się aż nadto smutném położeniem rodziny tłómaczył.
— A jakże się ma ojciec pani? spytał major.
— Zawsze jednakowo, westchnęła panna Leokadya — nie może się z łóżka poruszyć — doktorowie obiecują co lato.... ale się jakoś nie polepsza.
— Ale widzieć pana Jędrzeja będziemy mogli? zapytał major.
— Ja sądzę — odezwała się panna, — ojciec wdzięczny jest bardzo gdy go kto odwiedzi, mama także, bo jego to cokolwiek rozrywa....