Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/79

Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Ochmańska wyszła z nim do męża. Leokadya została znowu z Robertem — nie przerażona wcale żartami sędziego. Robert tylko siedział zastygły i sztywny. Spojrzała nań kilka razy ukradkiem, jawnie, przemówili coś — nie szło owo gruchanie.... Zaledwie słów starczyło na to, ażeby milczenie nie stało się przykrém....
Nadbiegł braciszek, który się przybliżył do Roberta, spowiadając mu się z tego, że już z fuzyi strzelał, i dwa razy sam na kucyku jeździł. Wdała się w to siostra — i znowu wesoło mówić zaczęli.... Chłopak był wielkiego animuszu do strzelby i apetytu do konia.... Wzdychał do tego, żeby nie na kucyku, ale na dużym mógł jeździć prędzéj... Zaręczał, że dubeltówkę udźwignie i pilniejsze mu to było daleko, niż wstąpienie do klassy drugiéj, którą rad był, razem ze wszystkiemi innemi, co najprędzéj przestąpić....
Z tych zachcianek śmiała się panna Leokadya, a Robert się im trochę sprzeciwiał. Dość, że śmiano się i hałasowano, aż w pokoju chorego poruszyły się krzesła, słychać było pożegnania, i Robert się też ruszył do chorego.... W istocie major zbyt długą nie chcąc go męczyć rozmową, a mając kawał drogi do domu, choć go bardzo na noc proszono, wybierał się do Żabliszek. A że i Erdziwiłłowi w tę stronę jechać wypadało — zapraszał go na