Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/101

Ta strona została uwierzytelniona.

— Żeby panna Hortensya wiedziała — jak ja — ja nawet — zmieniłem się nadzwyczajnie. Teraz koléj na panią, abyś w nowéj metamorfozie ukazała się nam świetnym motylem.
— Dziękuję — zawołała Hortensya — byłam więc poczwarką?
Karol się po ustach uderzył i wyciągnął rękę, domagając się jéj dłoni, aby na niéj złożył przeproszenie. Nie dała mu jéj obrażona.... lecz rzut oka groźny przyobiecywał zapłatę.
Ada, aby się nie śmiać, usta ścinała i chodziła po pokoju....
I znowu dzień tak do wieczoru przeszedł zwykłym trybem; nowy tylko żywioł przyniósł z sobą Karol, który przy każdéj zręczności coś wesołego i płochego umiał wtrącić.
Następnego dnia, gdy dla braku zajęcia Karol wdał się z Habichtem w rozprawę o roślinach, dowodząc mu, że można było drzewa sadzić do góry korzeniami, a w ziemię gałęźmi, i że w takim razie następowała metamorfoza jednych na drugie — przeciw czemu ogrodnik się oburzał — nadeszła panna Ada.... Ożywiona była bardzo.... Kwiatki ją zajmowały, przysiadała do nich, chwytała doniczki, kazała sobie niektóre przysłać do pokoju. Karol postrzegł, że niezwyczajnie była rozgorączkowana. Nie domyślał się, że tego ranka właśnie półkownik jéj list Roberta drugi czy trzeci odesłał.