Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/133

Ta strona została uwierzytelniona.

Ady, jéj nudy i osamotnienie.... Wyrywały mu się słówka dwuznaczne, które Robert mógł na swą korzyść tłómaczyć. Kilka godzin zbiegło im tak niepostrzeżenie, i Karol, który już wprzód był dobrze z Robertem, zbliżył się doń i spoufalił prędko. Umiał pozyskiwać serca, gdy chciał, a to było bardzo łatwe do zdobycia. Rozstali się do jutra, i Jazyga z głową pełną myśli i wspomnień, ożywiony jak już od dawna nie był, powrócił do ojca, który postrzegłszy w nim tak szczęśliwą zmianę, niewymownie się nią uradował. Nie miał żadnego podejrzenia, aby gość ten w jakimś celu zdradzieckim przybywał, — cieszył się, że ta dystrakcya rozproszy posępność Roberta.
Zaczął się pilno rozpytywać o Karola, którego Robert z najlepszéj odmalował strony.
— Ale bo wiesz co! — przerwał major nagle — jeżeli tak bardzo potłuczony nie jest, a idzie mu tylko o wypoczynek.... możeby go ostróżnie, noga za nogą, przywieźć do Żabliszek.... Pokójbyśmy mu tu dali, miałby wygody wszelkie, wydobrzałby.... a dla mnie miłymby był gościem, boby mi może ciebie rozbawił. Proś go tu jutro — a nie, to ja sam z tobą pojadę — zabierzemy go do siebie....
Myśl ta opanowała majora, rano ubrał się staranniéj, konie zadysponował do kocza i sam napędził syna, aby jechać co prędzéj.