Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/156

Ta strona została uwierzytelniona.

czyła z sobą, że sobie czyniła wymówki, że się niemal wstydziła siebie.
Siadła pisać.... lecz jeszcze pióra nie przyłożyła do papieru, gdy je odrzuciła nagle zniecierpliwiona.... Jeszcze raz zajrzała do listu Roberta....
Był to wylew czułości młodzieńczéj, to świeże tchnienie uczucia, które zimny oddech zabija, spojrzenie chłodne śmieszném czyni. Z miłością i wiarą czytają się takie listy — lub nielitościwie wyśmiewają, bo są śmieszne w istocie dla tych, którym nie idą do serca.
Pierwsze listy Roberta.... były dla niéj hymnami.... z któremi żadna w świecie poezya równać się nie mogła.... Ta sama świeżość wiała od nowych — a jednak.... czegoś się jéj wydały — długie.... Powtarzał ciągle jedno....
Zbliżyła do ust jedną z tych ćwiartek, lecz całowała ją jak ranę Samarytanina — z politowaniem. Serce jéj nie biło.
Gniewała się sama na siebie. Kochała go, obraz jego uśmiechał się jéj anielsko wdzięczny — a — nie ciągnął jéj już ku sobie. Przestrach ogarnął Adę, załamała ręce....
List Karola niedorzeczny, śmieszny, niezgrabne jego postępowanie było wszystkiego przyczyną. Proza majora wtargnęła w tę krainę zaczarowaną, i urok jéj cały się rozprysnął. Widziała ciągle sta-