Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/163

Ta strona została uwierzytelniona.

Ta miłość, dla któréj wszystko miała poświęcić — upokorzająca w oczach świata, odejmująca jéj aureolę — byłaż warta takiéj ofiary? Serce biło na wspomnienie chwili niemego zachwycenia w lesie, pożegnania u furtki. W tém szczęściu widziała teraz niemal coś upokarzającego.... Wstydziła się go teraz.
Dźwigała ciężar, który na nią ściągnęła jedna chwila — zapomnienia się, słabości....
Byłaż nią związana? Wszak nie ona zrywała — ale sam los ich rozdzielał....
W długiém dumaniu widziała już, że się to rozchwiać.... mogło — przeciągając.... i zerwać tak samo, choćby nikt nie potargał więzów....
— Zostawmy to jak jest mówiła; będzie co los przeznaczy.... walczyć z nim byłoby świętokradztwém.... jest w nim wola boża....
Obok tych myśli — przychodziły przypomnienia swobody, jaką miała w Ruszkowie, będąc sama. Nowe życie musiałoby zburzyć całą starą budowę.... A płynęły te dni często nudnie i leniwo, ale fantazya jéj miała prawo czynić z niemi co zamarzyła. Jutro — we dwojgu, trzebaby posłuszną być cudzym zachceniom.... wolę poświęcić, spokoju się wyrzec.... Ruszków zmieniony, przerobiony — stanął w oczach i zadrgała....
Marzyła i o nim, o biednym Robercie, lecz z politowaniem tylko.