Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/177

Ta strona została uwierzytelniona.

Mieszkanie pana Karola, mające dwa salony i kilka pokojów, mogło wybornie służyć Robertowi, przynajmniéj dopókiby sobie stosowniejszego nie znalazł. Karol ani mówić nie pozwalał, aby się gdzieindziéj mógł umieścić.
Ponieważ Paweł towarzyszył panu w drodze, lokal tymczasowo był na łasce i dozorze właściciela kamienicy.... Zastali go więc z powietrzem zatęchłem, z grubemi pyłu warstwami, i w nienajlepszym porządku, bo na wyjezdném nie czas go robić było. Robertowi dostał się pokój, w którym acz łóżka nie było, znajdowała się sofa, mogąca być posądzoną, iż je już nieraz komuś zastępowała.
Był wieczór, gdy zmęczeni tu stanęli, a że w domu nawet wody do umycia trudno było dostać, zaproponował Karol pójść się pokrzepić w restauracyi. Poszli tedy do Heurteux’a, gdzie Warszawiak miał kredyt, bo był już winien dosyć dużo....
Tu był jak w domu, garsonowie witali go z licem rozradowaném, dowiadując się o zdrowie, kłaniano mu się od wszystkich stołów, znał go cały świat.
Robert, który mało bywał w większych miastach, czuł się obcym, i poznać w nim było można parafianina. Nic go nie obchodziło zresztą, że patrząc nań, uśmiechano się — cały był w szczęściu swojém i w obawie, jak się to wszystko rozwiąże.
Na smutnéj, zamyślonéj jego twarzy widać było, że go marzenia daleko ztąd niosły.