Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/185

Ta strona została uwierzytelniona.

szkania, które Paweł z cygarem w ustach, otworzył im — poszedł do swego pokoju i padł na łóżko....
Myśl ta, że ona, że Ada przybyć miała, że ją miał widzieć, że znowu mógł z nią swobodniéj niż kiedy przeżyć godzin parę — a może?? (myśl nie śmiała już pójść daléj) wprawiała go w gorączkę.... Znużenie tylko podróżą uśpić go potrafiło.... a gdy się zbudził nazajutrz, późno już było, i starszy pan Karol, co nie tyle snu potrzebował — ubrany chodził oczekując na niego.... Śniadanie już jakieś Paweł przygotował.... Po niém zaraz Karol chciał go prowadzić dla pokazania mu miasta.
— Nie dam ci się zasiadywać i zamarzać! Trzeba być wesołym, słowo daję — być takim powinieneś....
Nie sprzeciwiał się Jazyga, i zaraz też po śniadaniu wyszli. Ale były to dni niespodzianek. Jak wczoraj złapał ich kapitan, tak tego ranka wpadli na najmniéj spodziewane zjawisko, które im wszystkie plany ich pokrzyżowało....
Szli Krakowskiém-Przedmieściem, kierując się ku Zjazdowi, gdy na przeciwległym trotuarze Karol zobaczył jakąś postać, żywym uchodzącą krokiem, i nagle krzyknął:
— Oblęcki!