Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/186

Ta strona została uwierzytelniona.

Robert zwrócił oczy ciekawie, i w istocie ujrzał pana Mirosława, który słysząc wymówione nazwisko swoje, stanął, jakby nie wiedział co począć, uchodzić lub dać się pochwycić.
Karol przyskoczył, i rękę mu położył na ramieniu....
— Stój, na Boga! przecież my oba jesteśmy twoi starzy przyjaciele! Nic ci się złego nie stanie.... Po całym świecie szukaliśmy cię myślami.... rychléj ci się na co przydamy, niż zaszkodzimy. Ja, chociem się kochał w twéj.... ale jakże? ożeniłeś się już? czy?...
— Wzięliśmy ślub nazajutrz....
Karol ramionami ruszył....
— Szczęśliwy! Miesiące miodowe!
Oblęcki spuścił głowę i zapatrzył się w bruk....
— Słuchaj, Oblęcki — ciągnął daléj napastliwie Karol, chwytając go za rękę — myśmy stawali w twéj obronie — nawet ja.... Byliśmy i jesteśmy przyjaciołmi. Ja mam tu kupę znajomości — prowadź nas zaraz do siebie.... Pokłonimy się twéj żonie — pogadamy....
— Ale.... wybąknął Oblęcki — ale — najchętniéj — tylko, że my tak dalece mieszkania do przyjęcia gości nie mamy....
— Alboż to my goście! odparł Robert rad ze spotkania, które mu Ruszków przypominało — myśmy przyjaciele....