Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/214

Ta strona została uwierzytelniona.

szczęścia do domu; lecz Sroczyński, zgodziwszy się na desinfekcyę w sieniach — stanowczo się oparł żądaniu kapitanowéj.
— A co to ja — taki pan Karol jestem czy co? co do zabawy kolega, a w chorobie dezerteruje! To się po mnie nie pokaże.... Octem się będę nacierał — a chodzić muszę....
Ledwie Sroczyńskiego list wyprawiony został, gdy tegoż samego dnia, jakby cudem — major Jazyga zjawił się w Warszawie.
Owo niedorzeczne, na żart rzucone, przypuszczenie Erdziwiłła, że się może Robert spotkać w mieście z panną Adą, tak utkwiło w umyśle majora, że kilka dni z niém walcząc, w ostatku wziął pocztę i poleciał w ślad za synem....
Nie wiedząc gdzie go szukać, dopytał się do pana Karola naprzód. Było to rano jeszcze, a po nocy dosyć dramatycznie spędzonéj zasypiał gospodarz, gdy Paweł zbudzić go przyszedł, oznajmując przybycie majora.... Z razu nie mógł zrozumieć Karol co się stało — jeszcze oczy przecierał, gdy ze śmiechem i wesołą miną wszedł Jazyga....
Widmoby było nie przeraziło bardziéj pana Karola. Chciał go się na wszelki sposób zbyć co najprędzéj.
— Syn pański leży — trochę chory — w hotelu