Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/222

Ta strona została uwierzytelniona.

Było to późną jesienią, gdy miasto już się wracającymi ze wsi i przenoszącymi na zimę zapełnia — gdy teatra z odświeżonym występują repertuarem — sklepy z nowo udrapowanemi wystawami, handle delikatesów z transportami ostryg — a złota młodzież z nowiuteńką garderobą.... W mieście to właśnie pora uciech, zabawy ruchu i wrzawy....
Przed ów dom od godziny dziewiątéj zaczynały zajeżdżać powozy, wysiadać panie, ciągnęli piesi.... stawały dorożki, a ubodzy mieszkańcy i przekupnie sąsiedni rzucali wzrokiem ku szybom.... jakby je ciekawemi oczyma przebić chcieli.... Świeciło z za szyb, to prawda, lecz zresztą dźwięki muzyki nie dawały się słyszeć i kamienica stała poważna a cicha.
O parę domów daléj, w otwartéj cukierni, mężczyzna ni młody, ni stary, ubrany jak na wieczór, w białym krawacie, z parą rękawiczek, które dopiero miał wciągnąć, stojąc — na prędce pił szklankę herbaty z cytryną. Z pod kapelusza, którego nie zdjął, widać było głowę przez dobrego fryzyera, wedle prawideł sztuki wygładzoną, wypomadowaną i podkręconą gdzieniegdzie. Twarz miał ogoloną tak pięknie, iż połyskiwała miejscami.... Z pod krótkiego lekkiego futerka, wyglądały buciki lakierowane zachwycającego kształtu.... Słowem jedném dziwić się tylko było potrzeba, że