Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/228

Ta strona została uwierzytelniona.

— A! głowa!! — dodał Karol — przy niéj gasną i maleją najznakomitsi — czego ona nie umie!
Sroczyński dopiwszy groku, zabierał się do wyjścia — pan Karol nałożył rękawiczkę drugą i także miał wychodzić, wysunęli się więc razem na ulicę, a kapitan przez ciekawość odprowadził Karola do bramy, w któréj ścisk był, bo właśnie najwięcéj przybywało gości. Szwajcar paradny stał na straży, a w głębi widać było oświecone wschody, po których zaproszeni i mający wnijście zawsze, śpieszyli na górę....
Po większéj części byli to ludzie poważni, dużo głów łysych, dużo włosów siwych, ale gdzieniegdzie przemykał się i ufryzowany blondynek, i taki niepewnego wieku pan Karol, który starym być nie chciał, a młodym nie mógł. Właśnie na tych oświetlonych wschodach spotkały się dwa egzemplarze tego jednego typu, ów książę, któregośmy tak wyrzekającego na Adę widzieli u Bouquerella i kuzyn gospodyni.
— I książę tu? ha! ha!
— A jakże? Cóż to dziwnego! — rzekł spytany....
— Myślałem, że jeszcze się dąsasz!
— Dawno zapomniałem o przeszłości — odparł książę — dom bardzo miły.... Ludzi dużo ciekawych, wieczerza i wino wyborne....
— Co to — to prawda! — rzekł Karol; co do ludzi — niemal same sucharki i niedogryzki przeszło-