Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/44

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy sobie chłopak da radę z ojcem? mówił w duchu — jabym przecie mógł mu być pomocą — ale mnie się nie zwierzą.
Trwała jeszcze jakiś czas rozmowa obojętna, i Robert pożegnał gospodynię. Półkownik mu towarzyszył przez park do swojego dworku, gdzie nań konie czekały. Nie mógł się wstrzymać, aby choć słówkiem nie przyszedł w pomoc Jazydze....
— Jedziesz do ojca — rzekł — może się tam na ciebie za co dąsa? Stary ma fonfry czasem — ja go dobrze znam. Znam go dawniéj i z innéj niż ty strony — posłuchaj rady mojéj. Z nim nigdy na ostro walczyć i ucierać się o nic nie można. Bierze na kieł. Powoli i łagodnie — to zmięknie.... Powiadam ci, że go znam....
— Dziękuję kochanemu półkownikowi, odparł Robert rumieniąc się, że jego położenie odgadnięto — ja też kochanego ojca znam dobrze — a nie sądzę, żebyśmy z nim przejście jakie mieć mogli. Nie ma do tego powodu.
— Nie ma powodu? a — to chwała Bogu! odparł ściskając go pułkownik — i daj Boże, aby go nie było....
Robert siedział już na bryczce....
Brandys się pochylił mu do ucha....
— Nieostrożny jesteś — szepnął: pierścionka na palcu nie noś — włóż go na sznurku na szyję....